|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Jadąc z Sanoka do Wałbrzycha (obejrzeć poniemieckie podziemia „Riese” - patrz następny album), nie wiedziałem jeszcze, gdzie będę nocował. Już będąc za kierownicą, zadzwoniłem na informację telefoniczną, tam uzyskałem numer na informację turystyczną w Wałbrzychu, a tam z kolei dostałem kilka numerów telefonów gospodarstw agroturystycznych (w końcu jak urlop to urlop, prawda?). Wybrałem jedno, blisko Osówki, oferujące wypożyczenie rowerów, dostęp do Internetu i stolik do pracy. Na miejscu zastał mnie obskurny pokój-klitka. Stolik owszem był, ale bez jakiegokolwiek gniazdka w pobliżu, więc i tak trzeba było komputer położyć na łóżku. Łazienka z prysznicem – wspólna, jedna na całe piętro. O Internecie nikt nie słyszał. A o rower już nawet nie pytałem. Właścicielka tylko była nieco zdziwiona, że opuszczam to lokum już po jednej nocy, a nie po 3 dniach, tak jak pierwotnie rezerwowałem 01.08.07 06:10 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|